czwartek, 13 czerwca 2013

Metody

Niniejszy wpis jest częścią opracowania zagadnień "metody i metodologia" w kontekście szkicu projektu badawczego poświęconego działalności Babilądu i dotyczy dwóch metod, które można wykorzystać w opracowywanym badaniu. Rzeczoną działalność odnosimy do problematyki ekonomicznej - podjęta zostaje kwestia festiwalizacji, polityki kreatywności czy działań subwersyjnych w stosunku do strategicznie, odgórnie zaplanowanych działań, a następnie określona zostaje relacja poszczególnych akcji organizowanych przez Babiląd (chociażby akcja No Woman No Art) do np. wspomnianej festiwalizacji. Sposób ustalania tej relacji wyrasta z paradygmatów interpretatywnych, związanych z badaniami jakościowymi - właściwie spośród czterech paradygmatów trzy z nich (konstruktywistyczno - interpretatywny, krytyczny, feministyczno - postrukturalny) mogłyby efektywnie strukturyzować badanie dotyczącej podjętej problematyki (Denzin, Lincoln 2010, s. 51). Multidyscyplinarność badań jakościowych nie tylko pozwala na łączenie wielu podejść zorientowanych na określony cel, który wykracza poza deskrypcję i prowadzi do zmiany w rzeczywistości społecznej, ale również zezwala na pewną arbitralność wyboru podejść. Wyróżniamy zatem najpierw podejście krytyczne. Idzie bowiem o wykrycie przynależności działań Babilądu i generowanych za ich sprawą znaczeń (lub - reprodukowanie znaczeń, które można wykryć w kontekście badania relacji między tymi działaniami a festiwalizacją) do określonego dyskursu - czy będzie to dyskurs polityki kreatywności i stowarzyszonej z nią festiwalizacji, czy też subwersyjność, sprzyjająca interesom np. prekariackim oraz oddolnemu angażowaniu się podmiotów w tworzenie znaczeń i dokonywanie zmian.

Metodą wykorzystywaną do osiągnięcia celu usytuowania Babilądu w określonym dyskursie pierworzędnie jest Krytyczna Analiza Dyskursu (KAD). KAD, twierdzi się, dotyczy połączenia między znaczeniem (kulturą, interpretacją, subiektywizmem i działem) a materialnością (N. Fairclough, A. Duszak 2008, s. 8). Odsyła zatem do relacji między określoną ontologią reprezentowaną przez dyskurs a praktykami podporządkowującymi rzeczywistość tej ontologii (rozumianej antynaturalistycznie). Fairclough i Graham twierdzili, że prekursorska w stosunku do KAD-u była myśl marksowska, ze względu na analizę i krytykę ekonomii politycznej; prekursorów było oczywiście wielu więcej.

KAD skupia się na analizie procesów społecznych - nie skupia się na języku czy dyskursie samymi w sobie, lecz stale ma swojej optyce odniesienie do problemów społecznych, np. określonych grup. KAD pełni ważną rolę, gdy idzie o badanie stosunków władzy, a to ze względu na istotną rolę, jaką dyskursy pełnią w relacjach władzy. KAD analizując dyskurs i będąc zdolnym do rozpoznania przynależności do danego dyskursu, pozwala wskazać jaka i czyja działalność sprzyja np. interesom emancypacyjnym, a która nie; jakie generowanie znaczeń może zmienić rzeczywistość i sytuację pewnych społecznych podmiotów (albo sprzyjać tej zmianie).

wtorek, 21 maja 2013

Krytyczna analiza dyskursu

http://www.dzienniklodzki.pl/artykul/897088,lodz-wprowadza-karty-rabatowe-dla-gejow-i-lesbijek,id,t.html?cookie=1

1. Rzeczowniki

Lesbijki
Geje
Łódź
Queercard
Fabryka Równości
Zniżki
Tolerancja

2.

Tekst odnosi się do kontekstu mniejszości seksualnych, jednakże nie ogranicza się do nich. Pojawia się odniesienie do określonej instytucji, jaką jest Fabryka Równości, zajmująca się promowaniem akceptacji w stosunku do osób homoseksualnych. Karty rabatowe, o których mowa w tekście, oferowane są wszystkim sympatykom Fabryki Równości. Instytucjonalny zakres jest zatem szerszy niż kontekst określonej mniejszości, karty bowiem mogą zostać wręczone przez Fabrykę Równości wszystkim tym, którzy o to poproszą, niezależnie od orientacji seksualnej. Zaznaczone zostaje, że karty są dodatkiem do projektu stwarzania bezpiecznych miejsc dla osób nieheteroseksualnych.

3. Milczącym założeniem zdaje się być przeświadczenie o tym, że zaproponowana oferta jest skutecznym działaniem promocyjnym. Przez środowiska wrogie zostało to jednak odczytane inaczej: że faworyzuje się osoby homoseksualne, co skutkuje samozniesieniem postulatu równości. Niewątpliwie zarzut ten wynikał jednak z niedoczytania tekstu przez prawicowych publicystów - jest bowiem wyraźnie mowa, że osoby heteroseksualne mogą kartę rabatową uzyskać.

4. Tekst nie obfituje w liczne tropy stylistyczne. Dominuje retoryka pełnej aprobaty dla rozumianej szeroko tolerancji i pewnego optymizmu w stosunku do tworzenia przestrzeni podporządkowanych wartości, jaką jest własnie wspomniana tolerancja odniesiona do orientacji seksualnej.

poniedziałek, 25 marca 2013

"All beginnings are obscure"

      Tytułując notkę słowami, które podobno lubił powtarzać Hermann Weyl (jeden z wybitniejszych fizyków i matematyków początku ubiegłego stulecia) chcę zasygnalizować jedno - poniżej znajdują się przede wszystkim przymiarki i mocowanie się z różnymi pomysłami.
       Wstępnie mówiąc, chodzi o relację między reprezentacją miasta a pewną konkretną grupą ludzi. Relacja ta jest niejako uporządkowana - grupa ludzi zastaje pewne znaczenia/reprezentacja w miejskiej przestrzeni, te zaś - są przez kogoś wyprodukowane i uczynione środkiem współkonstytuującym charakter miasta. Chcąc mieć jak najłatwiejszy dostęp do wspomnianej, a wciąż enigmatycznej, "pewnej grupy ludzi", warto zwrócić się do tych, którzy są w najbliższym otoczeniu; w moim przypadku będą to koledzy i koleżanki studenci bądź absolwenci tego samego kierunku studiów. 
       I tu pojawia się pierwsza trudność. Pojawiły się wątpliwości jak właściwie wspomnianą wyżej relację dokładnie określić (cały zamysł został omówiony wewnątrz grupy, z którą zajmuję się zarysowywanym problemem). Z jednej strony pojawił się intuicyjnie jasny pomysł zastanowienia się nad efektywnością "konsumowania" przez studentów takich reprezentacji miasta generowanych strategicznie (odgórnie), gdzie określonym ludziom - studentom (i nie tylko) - sprzedaje się pewną markę, tym samym zachęcając ich do przybywania do danego miasta (mowa będzie wyłącznie o Poznaniu) i pozostawaniu w nim, dzięki czemu, mówiąc wprost, kiesa miejska zapełniać się będzie i banknoty w uszach włodarzy szeleścić miło będą. Można by zatem zapytać się studentów studiujących w Poznaniu o ich stosunek z reprezentacjami miasta (jako pewnej całości, której przypisywane są określone, atrakcyjne atrybuty), rolę tych reprezentacji w ich wyborach, oraz wreszcie - czy traktują te "oficjalne", strategiczne reprezentacje serio, a jeśli tak, to czy one w konfrontacji z codziennymi praktykami "ocalały" (co też trochę zawęża spektrum badanych do osób, które spędziły w Poznaniu przynajmniej rok). Tak, wydaje się takie badanie intuicyjnie zasadne. Co mnie jednak w tym podejściu niepokoi to jego, moim zdaniem, trywialny i nieco "fałszerski" charakter. Studenci in spe mogą sugerować się szeregiem czynników nie mających nic wspólnego ze strategicznie konstruowaną i przeznaczoną do specyficznej konsumpcji marką miasta. Może to być kwestia bliskości dobrej uczelni, względnie taniej komunikacji miejskiej, szacowanej stopy bezrobocia w danym mieście, czy po prostu obecności na danej uczelni kierunku, którego na innym uniwersytecie nie ma. Chodzi o to, że w przypadku Poznania, żaden student spośród respondentów może nie mieć autentycznie na myśli, że Poznań to "miasto know-how", że mamy dużo fajnych centrów handlowych (co wcale zresztą nie jest "fajne"), albo, że mamy znakomitą infrastrukturę (której zresztą znakomitej nie mamy).
       Z drugiej strony można jeszcze ukonkretnić grupę osób badanych i zawęzić ją do studentów kulturoznawstwa, czyli do tych, wśród których ja sam się znajduję. W tym podejściu można by zbadać wyobrażenia studentów kulturoznawstwa na temat swojej roli w danym mieście w kontekście jego oferty przykładowo artystycznej. Można sprawdzić, na ile młodzi kulturoznawcy planują ingerować w tkankę miejską wykorzystując swoje nabywane kompetencje. Można dotrzeć do absolwentów kulturoznawstwa i zapytać się o ich formę zawodowej aktywności w kontekście działania w rzeczywistości miejskiej. Wówczas, relacja "reprezentacja miasta - student" zyskuje istotne uzupełnienie. Przybiera ona formę: "reprezentacje miejskie - studenci kulturoznawstwa". Aby nie nakierować badania w stronę socjologicznej analizy (zazwyczaj opłakanej) sytuacji studenta kulturoznawstwa na rynku pracy, kluczowym byłoby podkreślenie krytyki kulturoznawców wymierzonej przeciwko decyzjom władz, które blokują drogę różnym inicjatywom np. związanym ze sztuką (vide galeria "Pies"), prowokując oddolnie określone reprezentacje miasta, jako rezultatu określonych działań władz, które skutkują chociażby "drenażem" studentów kulturoznawstwa z Poznania. W ramach tego podejścia kluczowe byłoby badanie jakościowe, podczas gdy w pierwszym - raczej ilościowe. Problematyczne jest to, że zakłada się tutaj niezwykle wysoką samoświadomość potencjalnych badanych, a także to, czy oni manifestują swoje poglądy poprzez chociażby Internet (prowadzenie bloga), czyli - poprzez jakie właściwie środki samoświadomi kulturoznawcy kodują określone znaczenia. W świetle drugiego podejścia istotny jest aspekt krytyczny produkowania znaczeń, co wiąże się z problematyką ścierania się dyskursów. Innymi słowy - najpewniej trzeba by zwrócić się do absolwentów, którzy w dodatku są aktywistami (a z pewnością do kulturoznawców-aktywistów).
      Decyzję, które podejście należy wybrać, odwlekam - być może żadne spośród dwóch powyższych nie jest trafne. Niewątpliwie jednak, jeżeli grupą badaną będą studenci kulturoznawstwa, kontekst badania będzie musiał być odpowiednio wąski, nie próbujący wiązać omawianej problematyki np. z kwestiami postkolonializmu w odniesieniu do Polski. W moim przypadku wiąże się z to wątpliwościami dotyczącymi uznawania Polski za kraj postkolonialny, a wątpliwości znajdują swoje źródło w zestawieniu Polski z chociażby RPA. Być może jest to problem literaturoznawców-akademików potrzebujących dziejowej periodyzacji i nieco jej nadużywający; podobnie jak potrzebą niderlandystów wydaje się ciągłe rozważanie czy afrikaans jest językiem czy dialektem.